Oczywiście, że są lepsze suplementy, podaję zawsze Felini, żeby nie odstraszać

Ja zresztą do dziś nie zrezygnowałam całkowicie z Felini, mimo, że mam osobno wapń, tran, olej omega 3, dodaję żółtko, witaminę E, żelazo w formie hemoglobiny wołowej, taurynę, i jeśli coś mi jeszcze przyjdzie do głowy

Korzystam z kalkulatora na komórkę, jest bardzo wygodny, wylicza ile czego trzeba dodać w zależności od rodzaju mięsa, czy dodałam wątróbkę, czy jakieś podroby. Ale zaczynałam od samego Felini, podawałam według instrukcji. Potem pojedynczo dodawałam po jakimś elemencie, czyli jak bez problemu jadły mięso z Felini (bo nie wszystkie koty chciały z nim jeść, kiedyś używałam EASY Barf, ale od pewnego czasu jest w Polsce nieosiągalny). Do mięsa dodawałam też trochę wody, kiedyś "na oko", teraz wylicza mi to kalkulator (jest zarówno na Androida jak i na iPhona, za symboliczne 5 albo 6 zł, które zresztą idzie na fundację, z którą Hebe, jedna z założycielek "Barfnego świata" i twórczyni samego kalkulatora współpracuje do dziś).
Jak koty bez wahania jadły mięso z Felini, zaczęłam dodawać Omegę 3. Początkowo olej z łososia, ale moje koty go nie chciały, dla mnie też zapach był jakiś nie do przejścia, więc przeszłam na olej z małych rybek. Najpierw w bardzo małych ilościach, teraz już bez oporów, podaję nawet więcej, niż podaje kalkulator, bo jakoś uważam, że omegi 3 nigdy za dużo

Jak zjadały bez problemu mięso z Felini i z olejem, zaczęłam dodawać żółtko jajka. Znów czas na akceptacje, itp, itd, po czym przechodziłam do kolejnego składnika/dodatku.
Uważam, że błędem przy przechodzeniu na samodzielne jedzenie jest robienie od razu pełnego barfa. To znaczy są koty, które od razu akceptują różne dodatki, ale dla wielu jest to problem. U mnie najtrudniejszym elementem było dodanie wątróbki, bo połowa moich kotów dałaby się za nią zabić, a druga połowa omijała ją szerokim łukiem. Ku mojemu zdumieniu od pewnego czasu w ogóle nie ma z tym problemu, czyli mam pełnego barfa, chociaż kiedyś uważałam, że do tego etapu nigdy nie dojdę.