Odszedł... wyczołgał się spod łóżka, gdy wróciłam z pracy już go nie było...

Ku pamięci Mirmurka- jego historia. Zawsze miałam fioła na punkcie zwierząt, przez mój dom przewijało się mnóstwo gatunków, ale z reguły te mniejsze, nie wymagające takiego zaangażowania i odpowiedzialności. Rodzice nigdy nie zgodzili się na psa czy kota. Rok po ślubie kupiliśmy z mężem mieszkanie. Jeszcze się nie urządziliśmy gdy rzucił "i weźmiemy psa lub kota". U niego, na wsi, zawsze były zwierzaki, choć nigdy w domu. Jako,że zamieszkaliśmy na 4 piętrze i pracujemy dużo to odrzuciliśmy pomysł z psem. Tuż przed przeprowadzką pojechaliśmy do rodzinnego domu męża po jego rzeczy. Szwagierka rzuciła od niechcenia (i żartem): "a nie chcecie kotka?". Mnie od razu zaświeciły się oczy. Były dwa, rodzeństwo, rudzielec i szylkretka. Stwierdziłam,że wezmę tego który przybiegnie gdy zawołam. I tak, w październiku 2005 przywieźliśmy z gratami rudego kociaka. Początki były ciężkie, chłopak miał buntowniczy charakter. Któryś z wetów (!) stwierdził,że trzeba kastrować dopiero gdy kocur znaczy, więc głupia i nieświadoma "wymiśkowałam" Rudego w wieku 11 mcy. To, plus jego wrodzona zadziorność były mieszanką wybuchową. Robił nam krwiaki na łydkach gdy nie smakowała karma, gdy nie daliśmy przysmaków, kiedy za długo kręciliśmy się koło kuwety, albo kiedy głaskania było za dużo. Skubany miał żelazne zdrowie, ani razu nie miałam "akcji wet". A z drugiej strony- kiedy miał ochotę ładował się na kolanka, przytulał podczas snu i mruczał gardłowo. Nawet moje koleżanki, kociary z dłuższym doświadczeniem mówiły,że jest "specyficzny". I nauczył mnie tak wiele- respektu do zwierzęcej natury i indywidualności, szanowania ich potrzeb, prywatności, instynktu. Mam teraz 3 zwierzaki, dwa koty o zupełnie różnym temperamencie i potrzebach oraz konia. I to Rudyś nauczył mnie szacunku do ich specyfiki. Zawsze będzie w moim serduchu i myślach i jestem mu dozgonnie wdzięczna za każdą sekundę razem w ciągu tych 17 lat. Żegnaj Mruniu, hasaj śmiało za tęczowym mostem, i masakruj im tam wszystkim nogi do woli :*